Mała Ania jedzie do Warszawy z rodzicami i nie spodziewa się, że w czasie tej podróży pozna małego ludzika z plasteliny, który będzie jej towarzyszył przez wiele następnych lat.
Plastusia, bo o nim mowa, polubiłam od pierwszego usłyszenia. Kaseta (większość dzieci pewnie nawet nie wie co to w ogóle jest kaseta magnetofonowa) z jego przygodami towarzyszyła mi przez całe dzieciństwo, znałam ją na pamięć. Gdy trochę podrosłam pożyczyłam ją młodszym kuzynom i co się okazało, gdy po jakimś czasie mi ją oddali? Nie było na niej Plastusia, ktoś go skasował!!! Było mi z tym bardzo ciężko, ale jakoś się pogodziłam z tym faktem, w końcu byłam już prawie dorosła :)
Gdy w domu pojawiły się dziewczynki jedną z pierwszych rzeczy jaką zrobiłam było przeszukanie internetu w poszukiwaniu nagrania z Plastusiem w roli głównej, tego, które pamiętałam ze szczęśliwych, dziecięcych lat. W końcu miałam pretekst żeby go słuchać codziennie :)
Kruszynka była za mała, ale z Myszką ulepiłyśmy własnego Plastusia żeby wiedziała kim mamusia się tak zachwyca :) Słuchowiskiem Myszka jakoś bardzo się nie zainteresowała, za to plastelinowy ludek bardzo przypadł jej do gustu, lepiła go z babcią wielokrotnie, robiła też dla niego krzesełka, miseczki i łyżeczki. Potrafiła się nim bardzo długo bawić.
Jakiś czas temu w moje ręce trafiła książka "Plastusiowy Pamiętnik" wydawnictwa Siedmioróg. Zaczęłam ją czytać dziewczynkom i... byłam bardzo zaskoczona. Nie wiem czego się spodziewałam, no dobra wiem, myślałam, że książka będzie po prostu zapisem słuchowiska. A właściwie odwrotnie, że słuchowisko to była przeczytana książka z dodaną muzyką. Okazało się, że w ogóle nie miałam racji. Przygody Plastusia, które tak dobrze znałam z dzieciństwa, to tylko niewielki fragment opisanych w książce przeżyć małego ludzika mieszkającego w Tosiowym piórniku.
Książka wzbudziła moje wspomnienia z młodzieńczych lat, przeniosła mnie znów do szkolnej ławki... tornister, elementarz, fartuszek, pióro i atrament. Dziś już nie pisze się w szkole piórem, a nawet jeśli są to pióra kulkowe lub na naboje. Dzieciaki nie noszą do szkoły atramentu i bibułki do wycierania kleksów. Czy one w ogóle wiedzą co to jest kleks?
Wracając jednak do książki, mimo że Plastuś ma już ponad 80 lat (pierwszy raz ukazał się w "Płomyczku" w 1931 roku, a w książce w 1936) nie stracił na aktualności. Może pióra, kałamarze i stalówki nie są już używane, jednak przeżywane przez dzieci emocje i problemy, a także takie wartości jak przyjaźń i bezinteresowna pomoc innym są nadal aktualne.
Czy jest ktoś kto nie zna Plastusia? Plastuś to mały ludzik z plasteliny, którego ulepiła Tosia na lekcji rysunku. Mieszka w drewnianym piórniku wraz z gumką myszką, czterema stalówkami, piórem, ołówkiem i scyzorykiem. Razem przeżywają w szkole liczne przygody: czasem wesołe, jak jazda czerwonym samochodzikiem zrobionym z pudełka od zapałek, a czasem napawające grozą, jak ta w której Plastuś został porwany z choinki przez Witka.
Książka wzbudziła moje wspomnienia z młodzieńczych lat, przeniosła mnie znów do szkolnej ławki... tornister, elementarz, fartuszek, pióro i atrament. Dziś już nie pisze się w szkole piórem, a nawet jeśli są to pióra kulkowe lub na naboje. Dzieciaki nie noszą do szkoły atramentu i bibułki do wycierania kleksów. Czy one w ogóle wiedzą co to jest kleks?
Wracając jednak do książki, mimo że Plastuś ma już ponad 80 lat (pierwszy raz ukazał się w "Płomyczku" w 1931 roku, a w książce w 1936) nie stracił na aktualności. Może pióra, kałamarze i stalówki nie są już używane, jednak przeżywane przez dzieci emocje i problemy, a także takie wartości jak przyjaźń i bezinteresowna pomoc innym są nadal aktualne.
Czy jest ktoś kto nie zna Plastusia? Plastuś to mały ludzik z plasteliny, którego ulepiła Tosia na lekcji rysunku. Mieszka w drewnianym piórniku wraz z gumką myszką, czterema stalówkami, piórem, ołówkiem i scyzorykiem. Razem przeżywają w szkole liczne przygody: czasem wesołe, jak jazda czerwonym samochodzikiem zrobionym z pudełka od zapałek, a czasem napawające grozą, jak ta w której Plastuś został porwany z choinki przez Witka.
Ponadczasową treść uzupełniają barwne i żywe ilustracje, a dynamiczny układ tekstu: pogrubienia, teksty w różnego rodzaju ramkach (dymkach, bombkach, łatkach itp.), czy kolorowe wyrazy dodatkowo umilają czytanie.
Tytuł: Plastusiowy Pamiętnik
Autor: Maria Kownacka
Wydawnictwo: Siedmioróg
Rok wydania: 2015
Ilość stron: 112
Miło powspominać dzieciństwo :) to znak, że książki mają moc i po prostu trzeba je czytać dzieciom!
OdpowiedzUsuńTrzeba, ja często czytam dziewczynkom moje książki z dzieciństwa. Ale mimo tego, że byłam wielką fanką Plastusia nie wiedziałam, że jest też książka :)
UsuńKlasyka, ech! szkoda, że mojej córki Plastuś nie wciągnął, bo ja w sumie chętnie skoczyłabym na wycieczkę do przeszłości, powspominać ;-)
OdpowiedzUsuńMoje jeszcze czasem pozwalają mi wybrać wieczorną lekturę :)
UsuńOjej :) Kiedy to było :)
OdpowiedzUsuńChyba nie tak dawno jak u mnie :)
UsuńCudne wspomnienia... :-) U nas też Plastuś siedzi na honorowym miejscu na półeczce :-)
OdpowiedzUsuń:)
UsuńA ja jako dziecko nie pałałam do Plastusia szczególną sympatią ;) W tej chwili nie jestem już w stanie powiedzieć, dlaczego - ale była to chyba jedyna lektura, której nie chciało mi się przeczytać w całości. Może za jakiś czas jednak się do niego przekonam, odkrywając go na nowo ze swoim Bąblem ;)
OdpowiedzUsuńU nas to nie była lektura, a nawet gdyby była to pewnie i tak bym nie przeczytała, bo z założenia nie czytałam lektur :) Ale może przynajmniej wiedziałabym, że jest taka książka :)
UsuńJa poprosiłam rodziców o drewniany piórnik, w którym mógłby zamieszkać ludzik.
OdpowiedzUsuńCzytałam to z wypiekami na twarzy jaki dziecko :)
OdpowiedzUsuńJa tylko słuchałam :)
Usuńdla mnie za dużo udziwnień rysunkowych w tej książce;p można sie pogubić;p
OdpowiedzUsuńW pierwszej chwili też tak pomyślałam, ale mnie się już dobrze czyta nawet w półmroku, w którym przeważnie czytam dziewczynkom książki na dobranoc.
UsuńJak ja lubiłam Plastusia;}}. Dobrze że nasze bajki się nie starzeją i lubią je kolejne pokolenia maluchów
OdpowiedzUsuńTrochę można wskazać dzieciom literaturę jaką będą czytały, przynajmniej w tak młodym wieku :)
Usuńmiałam swojego maleńkiego plastusia, w piórniki na zasuwke sobie mieszkał w przegródce miał tam swoją kołdęrkę, i na psacer go zabierałam... ach czasy dzieciństwa jak mile powspominać :) już za 2-3 latka synek dorośnie do lektury przez Ciebie zaproponowanej i już się na tą myśl cieszę
OdpowiedzUsuńMożesz już poczytać, co z tego że Mały jeszcze nie zrozumie, Ty będziesz miała pretekst do czytania, ja tak robię :)
UsuńHi hi hi :) To jeden z klasyków naszego dzieciństwa! Cudownie, że te książki są wznawiane i wciąz lubiane :)
OdpowiedzUsuńTrzeba dzieciom wskazywać wartościową literaturę.
UsuńJak byłam mała, to uwielbiałam tą książeczkę. W moim piórniku też mieszkały różne stworki:)
OdpowiedzUsuńUściski!:))
Też miałam Plastusia :)
UsuńLubimy Plastusia. Mamy to samo wydanie :)
OdpowiedzUsuńBardzo fajne, prawda?
UsuńPlastusia dostałam na zakończenie przedszkola:) Mam do tej pory ale Młoda jeszcze niezainteresowana
OdpowiedzUsuńMoim nie robi większej różnicy co im czytam przed snem więc czytam to co mnie się podoba :)
UsuńJa pamiętam, że taki film - serial oglądałam o plastusiu dla dzieci :)
OdpowiedzUsuńFilmu nigdy nie oglądałam.
UsuńMoja ukochana książka z dzieciństwa -mama mi ją czytała na dobranoc...ehh , ale ten czas leci.Za to słuchowiska nie słyszłam, nawet zdziwiłam się i to mocno że takie było.
OdpowiedzUsuńByło słuchowisko wydane na początku lat 80-tych z rewelacyjną Irena Kwiatkowską w roli Plastusia.
UsuńJa dla odmiany nie znałam słuchowiska za to pamiętam film. Książkę też pamiętam a właściwie pamiętałam że byłą ale fabuły tak do końca to nie bardzo Jakiś czas temu dziewczyny wyszperały ją w księgarni, dokładnie to samo wydanie i już z nią wyszłyśmy. Trochę wysiłku mnie kosztowało tłumaczenie podczas czytania właśnie tych bibułek stalówek i scyzoryka do temperowania ołówka, ale dziewczyny słuchały chętnie i od tego czasu porzuciły ciastolinę na rzecz plasteliny z której powstawały plastusie a potem inne zwierzątka i wymyślne stworki. Od tamtej pory uwielbiają plastelinę, Z ciastoliny nie da się tak lepić.
OdpowiedzUsuńMy lepiłyśmy plastusia z ciastoliny, ale faktycznie musiał być zrobiony z jednego kawałka, bo ciastolina nie chce się do siebie lepić.
UsuńA my właśnie mamy "Plastusiowy pamiętnik" w formie słuchowiska. Córce bardzo się podoba.
OdpowiedzUsuńJa go wprost kocham :)
UsuńChętnie sięgnełabym po tą pozycje gdyż szczerze mówiąc średnio już pamiętam z dzieciństwa przygody Plastusia i a Dusia tylko tak troszkę go zna.
OdpowiedzUsuńPolecam, naprawdę warto :)
UsuńChętnie sięgnełabym po tą pozycje gdyż szczerze mówiąc średnio już pamiętam z dzieciństwa przygody Plastusia i a Dusia tylko tak troszkę go zna.
OdpowiedzUsuńuwielbiam księgarnię Siedmioróg :)
OdpowiedzUsuńMy też :)
UsuńPlastuś? Oczywiście, że pamiętam!! :-) Ech, ja też mam ogromny sentyment do książek z dzieciństwa. Tego Plastusia już tak dokładnie nie pamiętam, ale świetnie pamiętam dwie części "Karolci" Siedmioróg, uwielbiam!! :-)
OdpowiedzUsuńA piórem (takim na naboje) pisałam do czasu aż poszłam na studia, bo tam trzeba było już bardzo szybko pisać ;-D
Karolcię też kojarzę tylko z kasety :)
UsuńUwielbiam ta ksiazke.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńA ja przyznam szczerze nie cierpiałam Plastusia. Nawet nie wiem dlaczego. Tak, jak nie cierpiałam Sierotki Marysi. Ciekawa jestem czy to jakiś mój defekt ;) czy jednak to książki trochę zaczynają się starzeć. Muszę wypróbować na moich synkach :)
OdpowiedzUsuńCiekawe co by na to powiedział psycholog? :) Ale przecież nie każdemu musi się wszystko podobać :)
UsuńMiałam taką sama reakcję jak Ty jak zaczęłam czytać dzieciom Plastusia :) a on jest taki sam, taki sam jak kiedyś :)
OdpowiedzUsuńDokładnie, nic się nie zmienił :)
UsuńDoskonale go pamiętam :) Moje dziewczynki jeszcze się nim nie zachwycają, może przyjdzie czas ...
OdpowiedzUsuńJa za moje wybieram co czytamy inaczej czytałybyśmy tylko Kubusia Puchatka ;)
Usuń"Plastusiowy Pamiętnik" to swoisty klasyk, który znają nasi rodzice, my i mam nadzieję, że poznają również następne pokolenia. Ja na pewno zapoznam z tą lekturą swojego synka. :)
OdpowiedzUsuń:)
UsuńUkochana książka z dzieciństwa. :-)
OdpowiedzUsuńA ja książkę poznałam dopiero "na starość" :)
UsuńPrzypomniałaś mi dzieciństwo ;)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że to miłe wspomnienia :)
UsuńTeż zakupiłam tę książkę dla dzieci - niech trochę poznają książki, które ich mama za młodu czytała.
OdpowiedzUsuńTrzeba zapoznać dzieci z klasyką :)
Usuńja zaczęłam czytać synkowi "Plastusia" zanim skończył 4 lata - i to tego mojego, starego i bez tylu wizualnych atrakcji, kolorów i czcionek, dużo bardziej szarego niż Wasz... a i tak mu się spodobał!
OdpowiedzUsuńzdecydowanie coś w nim jest! :)
Plastuś jest ponadczasowy, nie potrzebuje kolorowej oprawy :)
UsuńJedna z moich ulubionych książek z dzieciństwa :) Oczywiście dla mojej Tosi też kupię :)
OdpowiedzUsuńNo musisz, Tosia powinna poznać Tosię :)
Usuń