W nocy z piątku na sobotę wyjeżdżamy na dwutygodniowe wczasy, jest środa, a my nie wiemy nawet czy będzie to wycieczka po Polsce czy może jakieś zagraniczne wojaże.
Nie ma jednak co za dużo planować, w czwartek mamy już wstępny zarys wycieczki i nawet zarezerwowany hotel na drugą część podróży.
Pierwsze cztery dni chcieliśmy spędzić w Alpach pod namiotem i przejechać drogą wysokogórską Hochalpenstrasse - Grossglocknerstrasse, a następnie wygrzać się trochę w chorwackim słońcu.
Spakowaliśmy niezbędny bagaż, włącznie z zimowymi kurtkami dla dzieci, i ruszyliśmy przed siebie. Po kilku godzinach jazdy witały nas majestatyczne szczyty Alp.
Dotarliśmy do małego miasteczka Fusch, gdzie chcieliśmy spędzić pierwszą noc. Rzuciliśmy namiot, samorozkładający się namiot jest rewelacyjnym rozwiązaniem dla osób, które nie mają zamiaru spędzać minimum tygodnia w jednym miejscu, zjedliśmy pożywny obiad - parówki ugotowane na kuchence turystycznej i ruszyliśmy na szlak.
Alpy są piękne, niebo jest tam bardziej niebieskie, trawa jest równo przystrzyżona nawet na najbardziej stromych zboczach i zdecydowanie bardzie zielona. Wcześniej myślałam, że trawa to trawa, ale ta alpejska jest zupełnie inna. Zieleń jest bardziej żywa, intensywna, po prostu bardziej zielona, co wydawało mi się wcześniej niemożliwe. Był kiedyś taki serial "Doktor z alpejskiej wioski", oglądając go zawsze zachwycałam się widokami, ale myślałam, że są nieco podkoloryzowane na potrzeby telewizji. Na żywo okazało się, że pejzaż alpejski jest o wiele bardziej urodziwy niż ten przedstawiony w serialu.
Z pola namiotowego obserwowaliśmy górski wodospad i postanowiliśmy sprawdzić czy da się do niego dojść.
Myszka dzielnie szła całą drogę o własnych siłach, a Kruszynka znalazła sobie transport.
Gdy przechodziliśmy mostkiem nad wodospadem dziewczynki musiały mnie mocno trzymać żebym nie panikowała, z moim lękiem wysokości nie było to łatwe, nie lubię oglądać przepaści pod stopami.
Wieczorem udaliśmy się na spacer po miasteczku. Fusch jest malutkim miasteczkiem, ma tylko jedną ulicę główną, na której są same hotele. Nie wiem kto w nich pracuje bo prywatnych domów było tam niewiele, ale jest wszystko co powinno być w mieście: malutki rynek z fontanną, ratusz, kościół i szkoła. Mogłabym żyć w takim miasteczku, pięć domów na krzyż, a dookoła majestatyczne szczyty Alp, na których słońce aranżuje niesamowite świetlne przedstawienia.
W nocy pogoda się popsuła i zaczął padać deszcz. Gdy rano wstaliśmy Myszka zapytała "gdzie są góry"? Wszystko przesłoniła mgła. Zastanawialiśmy się co robić, zostać, tak jak wcześniej planowaliśmy, jeszcze jeden dzień w tym urokliwym miasteczku, czy ruszyć na wysokogórską trasę? Tylko czy przez tę mgłę uda nam się coś zobaczyć?
Przestało padać, wrzuciliśmy wszystko do samochodu i ruszyliśmy w góry. Na poniedziałek zapowiadali dalsze pogorszenie pogody.
Przejazd trasą Hochalpenstrasse - Grossglocknerstrasse było niesamowity, pogoda nam dopisała, wyjechaliśmy na wysokość ponad 2500 metrów i widzieliśmy szczyty ponad trzydziestu trzytysięczników. Szczegóły opiszę w osobnym poście, bo te 45 km drogi zasługuje na to.
Mimo wcześniejszych planów opuściliśmy Austrię po dwóch noclegach, pogoda się cały czas pogarszała i skutecznie nas odstraszyła. W Słowenii nie było lepiej więc dojechaliśmy aż do Chorwacji. Zatrzymaliśmy się na dużym campingu w niedużym mieście Selce, gdzie niestety także przywitała nas ściana deszczu.
Namiot którego nie trzeba rozkładać kolejny raz okazał się niezastąpiony.
Wieczorem niebo nieco się przejaśniło więc mogliśmy udać się na plażę i dokonać pierwszego w tym roku, uroczystego moczenia stópek w morzu.
Mąż dostał jakiegoś nagłego przypływu uczuć i dostałam od niego kamień z napisem LOVE, niestety nie było tak jak w piosence i kamień nie jest że złota.
Drugi dzień był dużo pogodniejszy więc mogliśmy spokojnie poplażować i oddać się morskim kąpielom, a wieczorem przejść się po mieście i podziwiać zachód słońca.
Dobrze, że wykorzystaliśmy maksymalnie te słoneczne chwile, bo rano znów padał deszcz i znów musieliśmy się pakować w błocie.
Pojechaliśmy w dalszą trasę, tym razem mieliśmy dotrzeć już do punktu docelowego naszej wakacyjnej podróży, czyli do miasteczka Karlobag, gdzie mieliśmy zarezerwowany hotel, namiot musiał zostać już w samochodzie.
Żeby nie było zbyt różowo to tu również przywitał nas deszcz.
Na szczęście deszczowa pogoda nie towarzyszyła nam przez całe wakacje, w końcu wyszło słońce, przestało wiać i mogliśmy zacząć typowy leniwy urlop. Plaża, spacer, plaża, spacer i jedzenie, duuużo jedzenia.
O mieście o hotelu napiszę w osobnym poście, a na razie jeszcze kilka wakacyjnych kadrów.
Po dwóch tygodniach laby opaleni, co niektórzy, bo ja nie, wracaliśmy do domu. Muszę przyznać, że nie wyjeżdżałam jakoś specjalnie wypoczęta. Po takich wakacjach z rodziną przydałby mi się samotny weekend w SPA.
Na koniec widok z samochodu w wyspę Pag.
W tych miejscach można się zakochać. Kamieniste plaże, strome zbocza, dróżki jak z filmów, mieniące się wodospady... Jedyne co mnie wystraszyło to ten most... Nie stanęłabym na nim za nic w świecie!
OdpowiedzUsuńTeż mnie odstraszał, ale dziewczynki bardzo mnie wspierały.
Usuńu mnie też chłopaki od razu by na niego wskoczyli, ale ja... chyba zostałabym po drugiej stronie ....
UsuńPiękne zdjęcia :)
OdpowiedzUsuńDziękuję.
Usuńcudowne ujęcia! rozmarzyłam się...
OdpowiedzUsuń:)
UsuńTa droga, te góry....a na koniec cudna woda...sama nie wiem cóż lepszego? :) Dla mnie podróż idea;na, bo my z mężem kochamy góry, a córka lubi ale woli plażę i morze :)
OdpowiedzUsuńTo macie już plan na następne wakacje :)
UsuńNo wspaniale, szczerze zazdroszczę - ale tak pozytywnie :-)
OdpowiedzUsuń:)
UsuńWasze dzieci są szczęściarami, że mają takich cudownych rodziców ;-*
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że za kilka lat też tak będą myślały :)
UsuńWspaniałe kadry. Będzie masa cudownych wspomnień.
OdpowiedzUsuńNa pewno będzie co wspominać :)
UsuńCo ja będę dużo pisać, miejsca przepiękne i Wy kochani wyglądacie na szczęśliwych podróżników;}. Fajnie mieć takich rodziców wędrowców;}}
OdpowiedzUsuńNa zdjęciach wszystko ładnie wygląda, ale ile muszę się nakombinować żeby spędzić wakacje choć trochę inaczej niż siedząc tylko na plaży to wiem tylko ja :)
UsuńAlpy <3 Można by pomyśleć, że Chorwacja to taki bezpieczny kierunek, gdzie piękna pogoda jest murowana. Ale zdjęcia i tak piękne!
OdpowiedzUsuńNiestety z pogodą to już chyba nigdzie nie można mieć pewności :)
UsuńAleż trasa... Zrobiłaś mi wielką ochotę na wakacje w Austrii, na które nie mogę się zdecydować już od kilku lat. W przyszłym roku na pewno tam pojedziemy!
OdpowiedzUsuńPoczekaj na wpis w którym będzie więcej zdjęć z alpejskiej trasy, wówczas nie będziesz miała już wątpliwości gdzie jechać w przyszłym roku na wakacje :)
UsuńWspaniałe klimaty i super foty:) Widać, że mimo deszczowych chwil cudownie spędziliście czas.
OdpowiedzUsuńBuziaki!:))
Deszcz nie jest nam straszny :)
UsuńAhhh... pięknie tam .. wszędzie wspaniale wakacje. Tylko pozazdrościć jak wy to robicie :)
OdpowiedzUsuńOj nie jest łatwo, namówić mojego męża na wypoczynek inny niż leżenie na plaży to nie lada sztuka :)
UsuńWow bajka, cudowne zdjęcia i te widoki zapierają dech w piersiach
OdpowiedzUsuń:)
UsuńWspaniała fotorelacja :) Miło popatrzeć. Przydałby mi się taki wyjazd :)
OdpowiedzUsuńMnie też, samej :)
UsuńNie mogę się napatrzeć. Piękne miejsca wybieracie na Wasze rodzinne wyjazdy.
OdpowiedzUsuńUściski
Często są to zupełnie przypadkowe miejsca, nie jakoś specjalnie wybrane :)
UsuńPiękne zdjęcia i świetna wyprawa. Ja planuję zakup namiotu i chyba tez zdecyduje się na samo rozkładający :)
OdpowiedzUsuńPolecam, szczególnie jeśli planujesz często zmieniać miejsce noclegu.
UsuńPodobną pogodę jak Wy na początku wakacji mieliśmy my rok temu ... przez większość naszych wakacji. Wspaniały wyjazd mieliście. Zamarzyła mi się Austria i już czekam na więcej zdjęć :)
OdpowiedzUsuńMieliśmy więcej szczęścia i pogoda się poprawiła. Zdjęcia z Austrii powinny pojawić się w najbliższym tygodniu :)
UsuńJak pięknie! Ja uwielbiam takie widoki :) Najchętniej to bym mieszkała w jakimś małym miasteczku z pięknymi widokami, żebym rano przy kawie mogła je podziwiać:P Super fotorelacja, teraz mogę sobie pomarzyć :) Córeczki mają dużo szczęścia, że mają takich super rodziców :)
OdpowiedzUsuńTeż zawsze marzyłam żeby mieszkać w takiej małej wiosce, mieć dom z dużym tarasem i co rano jeść śniadanie patrząc na góry.
Usuń