Kwitnące krokusy to zwiastun budzącej się do życia przyrody. Odeszła zima i świat znów robi się kolorowy.
W miniony weekend wybraliśmy się w góry, do Doliny Chochołowskiej, aby podziwiać ich piękno. Na podobny pomysł wpadła chyba połowa mieszkańców Polski, bo takich tłumów to nawet na Krupówkach nigdy nie widziałam. Morze ludzi poruszało się po trasie do doliny, a zaparkowanie samochodu graniczyło z cudem.
Już jadąc przez Słowację w stronę Zakopanego widzieliśmy sznur samochodów zmierzających w tym samym kierunku i zastanawialiśmy się czy nie zatrzymać się po drodze na jakiejś polance, bo wszędzie było pełno krokusów, a turystów wcale.
Dojechaliśmy jednak do celu i nawet udało nam się znaleźć miejsce, w którym mogliśmy zostawić samochód, choć do parkingów przy Dolinie Chochołowskiej był stamtąd też kawałek drogi. Tym sposobem, aby dojść do celu musieliśmy przejść około 10 km w jedną stronę.
Pogoda nam jednak sprzyjała więc mimo tłumów zanosiło się na miło wycieczkę.
Po przejściu pierwszego odcinka i dotarciu do kas, gdzie odstaliśmy swoje czekając na możliwość kupienia biletów (dorośli 5 zł, dzieci za darmo), pełni energii - wzmocnionej u dzieci przez lody, a u taty i wujka przez piwo - ruszyliśmy przed siebie.
Kilka pierwszych metrów dziewczyny dzielnie maszerowały, każda wyposażona we własny plecak z wodą, kanapką i ciastkami, które miały zjeść dopiero w dolinie (potrzebna była jakaś motywacja) oraz pluszakami zdobytymi dzień wcześniej na konkursie tańca.
Szybko się im jednak znudziło chodzenie, ale wykorzystały to że tata i wujek mieli jeszcze siły i załapały się na transport.
Po drodze, lawirując pomiędzy innymi turystami, udało nam się podziwiać nie tylko krokusy, ale także inne okazy fauny i flory takie jak żaby czy jaszczurki. Myszka była bardzo zaskoczona kolorem żab i tym, że nie są one tak bardzo zielone jak na obrazkach w książce tylko bardziej przypominają swoją barwą błoto.
Większość trasy pokonaliśmy w przyjemnym słonku, ale były także zacienione odcinki, gdzie na drodze było dużo błota, a momentami także i lodu. Te fragmenty szlaku podobały się dziewczynom najbardziej, chichrały się niesamowicie gdy każda noga rozjeżdżała się im w innym kierunku, błoto chlapało aż na plecy, a ludzie się przewracali. Gdyby cała trasa tak wyglądała pewnie obyłoby się bez marudzenia.
Po przejściu około 10 km dotarliśmy w końcu do Doliny Chochołowskiej i naszym oczom ukazał się niesamowity widok. Muszę przyznać, że nie spodziewałam się takiej ilości krokusów, mieliśmy przed sobą całe polany usiane dywanem fioletowych kwiatów.
Pomimo niesamowitych tłumów oraz tego iż polany były odgrodzone, aby turyści nie zdeptali kwiatów, udało nam się znaleźć skrawek wolnej trawki i zorganizować sobie nasz pierwszy w tym roku piknik, którego główną potrawą były wyczekiwane od kilku godzin ciastka.
W drodze powrotnej dziewczynki większość trasy musiały pokonać już o własnych siłach, bo transport też się zmęczył. Byłam z nich bardzo dumna, że dały radę, Myszka przeszła około 15 km, a Kruszynka pewnie około 10-12 km. To dużo jak na to, że często marudzi nawet jak idziemy do parku.
Wycieczkowy sezon 2017 uważam za otwarty :)
Cudna fotorelacja💓💓💓
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńJak ja kocham góry :) Pięknie! Zazdroszczę bardzo tej wycieczki
OdpowiedzUsuńJest czego ;) Było naprawdę pięknie :)
Usuńwow, jaki cudny, fioletowy dywan! tylko pasącej się na środku Milki tam brakuje ;)
OdpowiedzUsuńO to to...wiedziałam, że czegoś brakuje ;)
UsuńAch jak pięknie! Teraz jeszcze bardziej tęsknię za górami.
OdpowiedzUsuńByle były niskie i byle było słońce ;)
UsuńTen krokusowy dywan jest niesamowity. Nie wiedziałam że w Dolinie Chochołowskiej jest tak pięknie o tej porze roku.
OdpowiedzUsuńOd kilku lat o tym mówią w tv, ale warto sprawdzić samemu :)
UsuńTen widok to moje marzenie. Póki co muszą mi wystarczyć trzy sztuki w ogródku. Brawo Dziewczynki.
OdpowiedzUsuńOd czegoś trzeba zacząć :)
Usuńtrudno się dziwić ze takie tłumy skoro tam tak pięknie...
OdpowiedzUsuńSama sobie nie wyobrażałam takiej ilości :)
UsuńWspaniałe zdjęcia! A te krokusy...coś niesamowitego! <3
OdpowiedzUsuńMy jeszcze nie rozpoczęliśmy sezonu górskich wycieczek, ale coraz intensywniej o tym myślimy :D
Czas przejść do czynów...nim tłumy ruszą ;)
UsuńZuchy dziewczynki, niezłą trasę pokonały :) A ten widok...WoW robi wrażenie!
OdpowiedzUsuńA co dopiero na żywo :)
UsuńWOW wspaniałe miejsce cudny widok... nawet nie wiesz jak mi brakuje takich wycieczek po górach...
OdpowiedzUsuńDomyślam się, wiem jak wycieczki i góry wciągają :)
Usuńoch jak dobrze, że należę do tej drugiej połowy Polski:) Moje autko nawet by tam nie dojechało:) Rewelacyjne zdjęcia. Bardzo przyjemnie się ogląda.:) krokusa nigdy na żywo nie widziałem, ale raz o mało mandatu nie dostałem za lilię:P Nie wiedziałem, że są pod ochroną:)
OdpowiedzUsuńU nas krokusy są prawie w każdym ogródku...ale to nie to samo. A mandat dobra rzecz, na zawsze się to i owo zapamięta ;)
UsuńZazdroszcze tej wyprawy 😊
OdpowiedzUsuńPowiem nieskromnie...jest czego :)
UsuńPiękny widok... Cudne zdjęcia :-) i podziwiam Dziewczynki,bo Dusia po 5 km miała by dość, ja możliwe że też ;-)
OdpowiedzUsuńTo kwestia wprawy, kilkanaście wycieczek i nogi same niosą ;)
UsuńMarzy mi się wycieczka do doliny w czasie kwitnięcia krokusów, ale tłumy turystów przerażają... :)
OdpowiedzUsuńMoże dlatego takie tłumy, że to był pierwszy tak gorący dzień.
UsuńNam również krokusy na Chochołowskiej znowu marzyły się w tym roku, ale przeraziły tłumy turystów i w sumie dobrze wyszło - wyruszyliśmy na Kalatówki, zdecydowanie mniej ludzi a równie magiczne fioletowe dywany :)
OdpowiedzUsuńWkrótce i ja musze dodać zdjęcia.