Dzieci marzą o tym, że jak dorosną zostaną lekarzami, strażakami lub aktorami. Z biegiem lat marzenia te często się zmieniają, dojrzewają razem z dziećmi, stają się bardziej realne. Niejednokrotnie także zostają zweryfikowane przez życie.
Ja zawsze miałam jasno sprecyzowane plany zawodowe - będę mamą. Taką prawdziwą, która spędza czas ze swoimi dziećmi, bawi się z nimi, czyta im książki i cieszy się po prostu ich obecnością. Tego właśnie chciałam i nie zmieniło się to nawet w miarę upływającego czasu. Nigdy nie pociągała mnie kariera zawodowa, wysokie stanowiska ani praca w korporacji.
W czasach emancypacji kobiet i wszechobecnego feminizmu chęć gotowania obiadków dla dzieci i męża jest odbierane nie jako spełnianie marzeń, a jako zupełny brak ambicji i, powiedzmy to sobie szczerze, lenistwo.
Więc zawzięłam się w sobie i już dawno temu postanowiłam, iż udowodnię wszystkim, że nie mają racji. Można mieć ambicje, wykształcenie, a i tak spełniać się będąc przysłowiową kurą domową.
Skończyłam jedne studia, drugie, trzecie i zaczęłam pracę. Robiłam to nie tylko z chęci udowodnienia wszystkim, że nie mają racji, ale także dlatego, że życie różnie się układa i nigdy nie wiadomo czy to nie na barkach kobiety spocznie kiedyś konieczność utrzymania dzieci.
Po studiach zapłaciłam tak zwane frycowe pracując w branży zupełnie nie związanej z moim wykształceniem. Prawdę mówiąc to po trzech kierunkach studiów sprzedawałam w sklepie. Po roku otrzymałam w końcu szansę pracy w swojej specjalności. Zawodowo wszystko dobrze się układało tylko, że nie tak to miało być, nie taki był plan. Ale na pewne rzeczy niestety nie można mieć wpływu. Nie można być przecież matką jeśli się nie ma dzieci. Niechcący więc, mimo że wcale mi na tym zbytnio nie zależało, powoli wkręcałam się coraz bardziej w pracę, robiłam kolejne kursy i studia, a wrodzona odpowiedzialność bardzo podobała się moim przełożonym. Po kilku latach zostałam dyrektorem hotelu (może nie jakiegoś pięciogwiazdkowego, ale jednak) i pomyślałam, że teraz to już chyba nikt nie zarzuci mi braku ambicji. W końcu pracuję 24 godziny na dobę przez 365 dni w roku za niewielkie pieniądze, to co to innego może być jak nie ambicja? Przecież nie chęć zarabiana dużych pieniędzy.
Niby wszystko było dobrze tylko, że ja nie tego chciałam. I w końcu po TYM telefonie mogłam zacząć spełniać swoje marzenia i być pełnoetatową kurą domową. Nie pracuję, a już na pewno nie w rozumieniu mojego męża :) Przygotowuję tylko dzieci do przedszkola, ogarniam dom, przyprowadzam dzieci z przedszkola, wmuszam w nie wcześniej ugotowaną zupę, odwożę do logopedów, fizjoterapeutów, laryngologów (czy innych specjalistów z których usług akurat korzystamy), uczę jazdy na rowerze, piorę/wieszam/ściągam pranie, wymyślam zabawy, gotują obiad, czytam bajki, przygotowuję dzieci do snu, wstaję w nocy - jednym słowem nie robię nic :) A no jeszcze bym zapomniała, w czasie gdy dzieci są w przedszkolu pracuję jednak trochę zawodowo, w końcu kilkuletnia przerwa w CV mogłaby mnie całkowicie wykluczyć z rynku pracy, a przecież nigdy nie wiadomo co życie przyniesie.
Mimo tego, że całymi dniami NIC nie robię (a może właśnie dlatego?) jestem najszczęśliwszą osobą na świecie. Bardzo się cieszę, że mogę tyle czasu spędzać ze swoimi dziećmi, patrzyć jak się rozwijają i jakie robią postępy. Mogę usłyszeć każde nowe słowo, być przy kolejnym ułożonym puzzlu i obserwować radość na ich małych buźkach gdy uda im się pokonać kolejną przeszkodę pojawiającą się na drodze ich krótkiego jeszcze życia.
Jeśli dla kogoś to brak ambicji - to tak nie mam jej w ogóle!
Świat się zmienia, kiedyś kobiety musiały walczyć o to aby mogły wyjść z domu i robić karierę zawodową, a dziś trzeba walczyć o to aby móc zostać z dziećmi w domu. Społeczeństwo nie powinno nam narzucać żadnych norm do których kobiety mają się dopasować. Jeśli kobieta chce robić karierę zawodową - niech robi, jeśli chce siedzieć w domu z dziećmi - niech siedzi, a jeśli chce łączyć te dwa aspekty życia - niech je łączy! Mamy wolność wyboru! A chęć zarządzania domem, a nie firmą, to niekoniecznie brak ambicji, lenistwo lub niemożność znalezienia pracy, ale nasz wybór. Mój wybór!
P.S. Pierwszą osobą, która uważa, że całymi dniami nie robię nic jest mój mąż - więc z nim też toczę codzienną walkę o swoje marzenia :)
____________________________________
Ten post bierze udział w akcji Active Blog – Blogerki dla kobiet
Więcej znajdziecie na fanpage’u > https://www.facebook.com/ActiveBlog/
Ja też jestem kura domową ;) ale mój mąż mnie docenia i nigdy mi nie mówi , że nic nie robię ;)
OdpowiedzUsuńMój zawsze mi "grozi", że rzuci pracę i to ona zajmie się domem. Chciałabym to widzieć :)
UsuńPięknie napisane aż się sama wyruszyłam normalnie :-) też jestem kura domowa od prawie 5lat licząc też ciążę i czasem jak każdy mam dość ale tak naprawdę jestem najszczesliwsza kobieta na świecie, patrząc codziennie na te nasze urwisice, jak się rozwijają, jak bawią. Czasem poprostu placze z radości :-) noi dobra też jestem bez ambicji ale za to moje marzenia się spełniły Monika Flok
OdpowiedzUsuńWiadomo, że każdy ma czasami dość. Nawet jak się ma pracę marzeń to też przychodzą gorsze chwile, ważny jest jednak końcowy efekt i satysfakcja z tego co się robi.
UsuńOczywiście że wolność być powinna jednak różnie sie dzieje
OdpowiedzUsuńNiestety
UsuńU mnie to dluga historia... W ciąże zaszłam w klasie maturalnej... Przez pierwsze 1,5 roku siedziałam w domu choć mój ówczesny wtedy mąż również twierdził że nic nie robię a sam do pracy zarobkowej nie garnął się. Kolejne 3 lata to już moja praca w barze przy stacji paliw... Potem rok siedzenia na bezrobociu i kolejne 2 "na telefonach". Aktualnie od 4 miesięcy znowu nie pracuje bo ze względów zdrowotnych musiałam zrezygnować. I gdyby nie kiepska sytuacja finansowa to z chęcią bym dłużej została w domu i cieszyła się czasem spędzonym z Dusią... W końcu ma już 8 lat więc chciałabym czerpać jak najwięcej. Ale niestety od września muszę czegoś szukać, choć będzie ciężko przez moją marną dyspozycje...
OdpowiedzUsuńNiestety często tak bywa, że praca nie jest kwestią wyboru tylko kwestią utrzymania.
UsuńMój mąż przeważnie twierdzi, ze nic nie robię, ale przynajmniej zarabia na rodzinę, bez tego pewnie też musiałabym pracować na pełny etat, a nie na parę godzin.
Jak ja Cię doskonale rozumiem!
OdpowiedzUsuńOd 16 lat jestem z wyboru karą domową i tak jak Ty z przerwami aby całkiem nie stracić kontaktu z zewnętrznym światem i bardzo mi dobrze z "tym nic nie robieniem; ) a mężowie \ partnerzy no, cóż to inny gatunek!
Trafiłaś w sedno! To zupełnie inny gatunek :)
UsuńJak ja Cię doskonale rozumiem!
OdpowiedzUsuńOd 16 lat jestem z wyboru karą domową i tak jak Ty z przerwami aby całkiem nie stracić kontaktu z zewnętrznym światem i bardzo mi dobrze z "tym nic nie robieniem; ) a mężowie \ partnerzy no, cóż to inny gatunek!
bardzo fajnie się czytało:)
OdpowiedzUsuń:)
UsuńJako dziecko miałam różne pomysły na przyszłość. Nigdy nie chciałam być kurą domową, ale teraz bym chciała być kura domową:)
OdpowiedzUsuńniestety nie jestem, od 7-15 jestem w pracy...czy pracy marzeń? Pewnie dla większości tak, ale nie dla mnie...moja praca marzeń to przedszkole lub szkole (le brak etatów)...a pracuję w biurze. Oczywiście wszystko w ramach mojego wykształcenia. Moja ambicja nie pozwoliła na skończenie jednego kierunku studiów. Ale po godzinie 15 ściągam eleganckie ubranie wkładam trampki i jeansy i szalejemy z chłopakami...:) i jest wtedy ok:)
tylkooooooo...jestem potwornie zmęczona bo po pracy trzeba też wszystko w domu ogarnąć...
Nie wątpię, że łączenie pracy zawodowej z prowadzeniem domu jest bardzo męczące.
UsuńAle przynajmniej masz stabilną czasowo pracę, od-do :)
Od 4 lat jestem kur a domową i nie przeszkadzało mi to. Ale z czegoś trzeba żyć. Teraz szukam pracy.
OdpowiedzUsuńNiestety, kwestie finansowe często są kluczowe przy podejmowaniu decyzji o powrocie do pracy.
Usuń"Kura domowa" to jeden z najbardziej wymagających zawodów :)
OdpowiedzUsuńI jedyny za którego wykonywanie nie płacą :)
UsuńNigdy nie widziałam się w domu, ale w tej chwili wiele bym dała, żeby zostać "kurą domową", a szczególnie, żeby mieć więcej czasu dla Synka. Niestety nie miałam wyboru i musiałam wrócić do pracy.
OdpowiedzUsuńAle za to będziesz miała piękny dom :)
UsuńMam nadzieję, że tak będę mogła powiedzieć za jakiś czas - piękny. Ale tak naprawdę kwestia domu nie była czynnikiem decydującym.
UsuńCiekawy wpis :)
OdpowiedzUsuń:)
UsuńI ja bym chciała NIC nie robić w domu z moją 3jką!. Niestety kwestie finansowe póki co nie pozwalają.
OdpowiedzUsuńNiestety, finanse często decydują za nas, szczególnie przy trójce dzieci.
UsuńJa jakoś nigdy nie widziałam się w tej roli na dłużej, ale fantastycznie jest czytać takie słowa - kobiety spełnionej i szczęśliwej. Oby tak dalej! :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że jeszcze przez jakiś czas będę mogła się w ten sposób realizować.
UsuńNo to wychodzi na to, że i ja nie mam ambicji i wiesz co? dobrze mi z tym :) Piateczka :)
OdpowiedzUsuńMatki bez ambicji powinny się trzymać razem! :)
UsuńJestem zdania, że kobieta zajmująca się domem wykonuje wiecej pracy niż kobieta pracująca na etacie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Tylko często się zdarza, że kobiety muszą pracować i na etacie i w domu.
UsuńJa tam myślę, że by było najlepiej gdyby każdy mógł robić, to co lubi. Lubię być kurą domową i zdecydowanie nie uważam, aby było to nicnierobienie, a jak jeszcze ma się dzieci, to już w ogóle jest przecież cała masa zajęć.
OdpowiedzUsuńNiestety nie wszyscy mają takie podejście.
Usuń