W tym roku nie wyjeżdżaliśmy nigdzie na weekend majowy, ale to nie przeszkodziło nam w aktywnym spędzeniu tych czterech wolnych dni. Gdy się mieszka w tak pięknej okolicy w jakiej my mieszkamy to nie trzeba pakować walizek aby spędzić czas na łonie natury.
W pierwszy dzień, w który jak się później okazało pogoda nam najbardziej dopisała, wybraliśmy się w góry. Choć może stwierdzenie "w góry" to za dużo powiedziane bo wyszliśmy na niespełna 500 m.
Mimo że wysokość nie była jakaś imponująca mogliśmy po drodze podziwiać piękne widoki oraz najwyższe szczyty Beskidu Żywieckiego (ciągle zaśnieżone Pilsko) i Beskidu Śląskiego (Skrzyczne).
Dziewczynki całą trasę przeszły na własnych nogach. Nie obyło się oczywiście bez marudzenia, ale dzielnie dały radę dojść na szczyt o własnych siłach. Na szczycie nie były już zmęczone. Spędziliśmy tam około pół godziny, a one ani na moment nie usiadły, cały czas biegały tam i z powrotem, a później jeszcze zabrały plecak i bawiły się w szkołę. Energia opuściła je, jak można się było spodziewać, w drodze powrotnej. Na szczęście nauczyły się już, że w górach nie można nikogo nosić na rękach, bo łatwo się przewrócić i bez większych grymasów dzielnie kroczyły przed siebie.
Po zejściu dziewczynki znów odzyskały siły witalne i bardzo chętnie przeszły jeszcze cały park, aby dostać ulubione lody.
Niedzielę (drugi dzień długiego weekendu) chcieliśmy spędzić nad jeziorem. Liczyłam nawet na to, że uda nam się zwodować ponton i rozpocząć sezon pływacki, ale pogoda nam nie dopisała. Wiał bardzo silny wiatr, który tworzył dość spore fale, jak na nasze jezioro, i raczej nie udałoby się nam na nich opanować naszej dmuchanej łajby. Pozostał nam więc tylko spacer wzdłuż brzegu, choć i tak nas porządnie przewiało, dawno tak nie zmarzłam.
Gdy szłyśmy w jedną stronę na pomoście, a raczej tym co z niego zostało, leżeli jacyś rowerzyści. Dziewczynki przeszły obok i myślałam, że nawet nie za bardzo zwróciły na to uwagę, jednak gdy wracaliśmy, a pomost był już pusty, Myszka od razu tam pobiegła i też się położyła. Na to aż Kruszynka do niej dołączy nie trzeba było oczywiście długo czekać.
W poniedziałek chcieliśmy się wybrać do Krakowa do ZOO, ale pogoda była niezbyt pewna więc zrezygnowaliśmy z tego pomysłu i pojechaliśmy zobaczyć największą w Polsce wystawę klocków Lego. O wystawie napiszę osobno, bo jest o czym pisać i mam mnóstwo zdjęć.
Ostatni dzień upłynął nam na uczestnictwu w krótkich uroczystościach z okazji 3 maja, lodach, placu zabaw i wycieczce do Doliny Zimnika. Malownicza droga prowadząca na Skrzyczne okazała się dla nas drogą przez mękę, choć przeszliśmy tylko kawałek. Wzięliśmy ze sobą rower i hulajnogę (dziewczynki same zdecydowały co chcą sobie zabrać), rodzice mający minimum dwójkę dzieci pewnie już się domyślają co było dalej:
- Myszka: ja już nie chcę roweru, chcę hulajnogę! - rower wylądował na drodze
- Kruszynka: nieeee!!!
Za chwilę zmiana:
- Kruszynka: nieee!!! - i rzuca hulajnogę
- ja: Myszko chcesz hulajnogę?
- tak - podbiega
- nieee!!!ja!!! - krzyczy Kruszynka i zabiera hulajnogę
Po chwili:
- Kruszynka: nieee!!! - i rzuca hulajnogę
- ja: Myszko chcesz hulajnogę?
- nie - i hulajnoga leży nadal na drodze
Tata jest już gdzieś z przodu i relaksuje się słuchając szumu strumienia zamiast wrzasku dzieci, a co, w końcu jest długi weekend.
Co robi matka w takiej sytuacji? Podnosi pojazd i odjeżdża :)
Dzieci w ryk, ludzie się śmieją.
I tak w kółko. Ale przecież przyjechaliśmy się relaksować więc łatwo się nie poddamy.
Sytuacja trochę się unormowała gdy zatrzymaliśmy się nad strumieniem. Kamienie, które można wrzucać do wody, trochę ostudziły pobudzony nastrój moich kochanych dzieci.
Droga powrotna to zupełnie inna historia, było trochę z górki, więc jak Myszka wypruła na rowerku to nawet się nie odwróciła za siebie i trzeba ją było gonić, bo zniknęła nam całkowicie z pola widzenia. Wołania oczywiście nie słyszała, bo problemy z zatkanymi uszami i bunt 5-latka całkowicie odbierają jej już zdolność używania narządu słuchu, szczególnie gdy rodzice wydobywają z siebie jakieś dźwięki. Wyjątkiem jest pytanie "chcesz lody/cukierki/czekoladki?" - to zawsze usłyszy, nawet gdy się mówi szeptem.
Tak oto minął nam weekend majowy. W tym roku maj obdarzy nas jeszcze jednym długim weekendem, ale mam nadzieję, że wówczas uda nam się już rozpocząć sezon namiotowy.
Nie ważne gdzie, ważne że razem i aktywnie!
OdpowiedzUsuńCo racja to racja!
UsuńHaha, że ja nigdy nie wpadłam na to aby wziąć tę hulajnogę i odjechać ;D
OdpowiedzUsuńCudownie spędziliście Majówkę, choć my mamy i tak swoje podczas takich wypadów przeżywamy!!!
Czasem nadchodzi taki moment, ze jedyne co można zrobić to uciec :)
UsuńHaha, mama uciekła na hulajnodze :)
OdpowiedzUsuń:)
Usuńbłękitny lazur wody, góry, widoki.... usiąść i się zapomnieć na chwil parę.. albo na cała wieczność
OdpowiedzUsuńRozmarzyłam się :)
UsuńAle cudne widoki! :-)
OdpowiedzUsuńPięknie jest w naszych okolicach
UsuńI my nigdzie nie wyjechaliśmy, ale spędziliśmy czas tak intensywnie, że cieszyłam się, że weekend się skończył :)
OdpowiedzUsuńPiękne wspomnienia macie, świetne zdjęcia, piękne okolice-czego chcieć więcej? :)
Trochę ciszy :)
UsuńOj tam, oj tam :) Od ciszy w głowie huczy :)))
UsuńNie wiem, nie miałam okazji sprawdzić :)
UsuńWeekend spędzony aktywnie i co najważniejsze - RAZEM <3 Cudne widoczki, wspaniałe zdjęcia (y) ;)
OdpowiedzUsuńRazem nawet w domu jest fajnie.
UsuńJesteście na tych zdjęciach jak promyczki słońca! Bardzo fajny weekend:)
OdpowiedzUsuńBuziaki!:))
:)
UsuńSuper! My siedzieliśmy w domu, ze względu na alergię Młodej. Krótki wyprawy po okolicy jednak zaliczyliśmy :)
OdpowiedzUsuńAlergia w okresie gdy wszystko kwitnie musi być bardzo uciążliwa. Współczuję.
UsuńNajważniejsze to umieć korzystać z pięknej okolicy która nas otacza :)
OdpowiedzUsuńZgadzam się.
UsuńAleż tam macie pięknie!
OdpowiedzUsuńPiękne widoki i aktywnie spędzony czas, zazdroszczę niezmiernie tego, my niestety zostaliśmy uziemieni na długi weekend.
OdpowiedzUsuńPrzykro mi.
UsuńPięknie tam u Was. Ja nawet 500 m bym nie pogardziła.
OdpowiedzUsuńIntensywny, rodzinny weekend za Wami.
To zapraszamy w nasze okolice :)
UsuńPrzepiękną macie okolice... Jest gdzie spacerować :-)
OdpowiedzUsuńJest, mamy wszystko czego można chcieć, góry, jezioro, park.
UsuńPięknie tam u Was! Naprawdę zazdroszczę takich widoków. Chociaż znając mnie szybko zatęskniłabym za naszymi łąkami i lasami ;)
OdpowiedzUsuńŁąki i lasy też się u nas znajdą :)
UsuńAle przyjemny spacerek :)
OdpowiedzUsuń:)
Usuńo wow... niektóre zdjecia naprawdę piękną okolice pokazują.... wow
OdpowiedzUsuńBo u nas pięknie jest. Gdyby pogoda dopisała wszystkie zdjęcia byłyby ładniejsze :)
UsuńBardzo malownicze tereny zamieszkujecie. A majówka taka, jaką i my lubimy: aktywna, w ruchu, na świeżym powietrzu :) Super ! :)
OdpowiedzUsuńNigdy nie zmieniłabym miejsca zamieszkania.
UsuńU nas również nie mogło być inaczej - majówka koniecznie w terenie :)
OdpowiedzUsuńRuch to zdrowie!
UsuńNajważniejsze jest aby chciało się chcieć, ruszyć z domu a cel wyprawy mniej ważny. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDokładnie, najtrudniejszy pierwszy krok.
Usuń