Nadeszła jesień. Liście zaczynają mienić się licznymi kolorami, a drzewa obdarowywać nas darami, które można wykorzystać do kreatywnej zabawy z dziećmi.
Dziewczynki przechodzą teraz taki etap, że jak są razem to chcą się bawić tylko ze sobą, o wspólnej zabawie z mamą w ogóle nie mam mowy. Muszę więc wykorzystywać chwile gdy są oddzielnie jeśli chcę z nimi coś zrobić. Myszka bardzo chętnie chodzi do przedszkola więc wykorzystujemy z Kruszynką czas który mamy dla siebie i staramy się coś tworzyć, a Kruszynkę nie jest łatwo czymś zainteresować.
Moje dzieci, choć pewnie nie tylko one, lubią te zabawy w których mogą używać przedmiotów, z których na co dzień nie wolno im korzystać. Dlatego gdy Kruszynka dostała do ręki igłę wykazała zainteresowanie zabawą z mamą. Zrobiłyśmy więc korale z jarzębiny.
Nawlekłam nitkę, ą Kruszynka nabijała na igłę jarzębinę, którą przywiozłyśmy aż z Krakowa, gdzie przygotowywałyśmy się do listopadowej odsłony Dziecka na warsztat. Swoją drogą w poniedziałek ma się ukazać pierwszy post z cyklu, a my zamiast zająć się bieżącym tematem wybiegamy tak daleko naprzód. Musimy w weekend zabrać się do pracy.
Wracając jednak do naszych korali, Kruszynka bardzo cierpliwie i z wielką koncentracją nawlekała jarzębinę na nitkę. Nawlekła około 10 owoców zanim się znudziła. Może nie jest to jakiś imponujący wynik, ale byłam z niej bardzo dumna, bo gdy ostatnio dałam jej do nawlekania drewniane koraliki po nawleczeniu jednego zaczęła marudzić i rzucać pozostałymi. Igła jednak ją zainteresowała.
Gdy ja kończyłam robić korale, Kruszynka podawała mi kolejne owoce. Miała, co prawda, chwilę, w której stwierdziła, że lepszą zabawą będzie jednak rozrzucanie jarzębiny po całej kuchni, ale jakoś udało mi się ją ponownie zainteresować.
Co zrobiła moja kochana córeczka gdy korale były już gotowe? Kazała zrobić drugie dla Myszki! Takie mam dobre córeczki :)
Z Kruszynką można bez problemu porozmawiać na każdy temat, co jest dość niesamowite biorąc pod uwagę fakt, że w jej słowniku nie ma więcej niż 10 słów.
Przypomniała mi się podstawówka, jak ja robiłam takie korale.. I pierwsze skojarzenie piosenka o jarzębinie :)
OdpowiedzUsuńO piosence jakoś w ogóle nie pomyślałam :)
UsuńPiękne korale, ta siostrzana miłość :) I bardzo dobrze że o siostrze nie zapomina :) Super zabawa :)
OdpowiedzUsuńCały czas o niej wspomina jak Myszka jest w przedszkolu, nie pozwala siadać na jej krześle, dotykać jej rzeczy, a jak ostatnio zrobiłam budyń i nalałam do dwóch miseczek, to nie pozwoliła mi zjeść, bo miał czekać na Myszkę.
Usuńzabawa mojego dzieciństwa ;-)
OdpowiedzUsuńJak chyba nigdy wcześniej takich nie robiłam. Robiłam w lecie korale z takich małych kwiatuszków, dzwoneczków - nie wiem jak one się nazywają. Jak się je przyniosło do domu to przez noc wychodziło z nich pełno robaczków. Fuj.
UsuńJa robiłam korale z pestek jabłek, a że pochłaniałam znaczne ilości trochę tych sznurów było. Ale korale z jarzębiny są zdecydowanie przyjemniejsze dla oka i szyi. Może są mniej trwałe od pestek.
OdpowiedzUsuńCzekam z niecierpliwością na relację z pierwszych warsztatów.
Są bardzo nietrwałe, szczególnie że Kruszynka szybko odkryła jak fajnie zrywa się je ze sznureczka.
UsuńU nas nigdzie nie ma jarzębiny :( Szukam i szukam, a nie ma :(
OdpowiedzUsuńU nas chyba gdzieś jest, ale jeszcze w tym roku nie widziałam.
UsuńMoje dzieciaki też uwielbiają bawić się rzeczami którymi normalnie im nie pozwalam :)
OdpowiedzUsuńKorale piękne :)
Zakazany owoc smakuje najlepiej.
Usuńach takie korale lepsze niż sklepowe:D
OdpowiedzUsuńNiestety mniej trwałe.
UsuńPiękne te korale!!! Tyle razy obiecałyśmy sobie z córką, że takie zrobimy....Muszę w końcu wybrać się z nią gdzieś i poszukać jarzębiny :)
OdpowiedzUsuńSzukajcie, szukajcie, można fajnie spędzić czas z córką.
UsuńWspaniałe korale!!! Też od razu przypomniała mi się podstawówka, jak ja robiłam ale też i bitwy jarzębinowe, po których ciężko było cokolwiek doprać :)
OdpowiedzUsuńMama musiała nie być zadowolona :)
Usuńoj u nas aż się drzewa uginają od nadmiaru jarzębinowych owoców , będziemy tworzyć weekendowo :D
OdpowiedzUsuńoj u nas aż się drzewa uginają od nadmiaru jarzębinowych owoców , będziemy tworzyć weekendowo :D
OdpowiedzUsuńKorale pierwsza klasa. Uwielbiam jarzębinę...również w dżemiku, ale korale też mam, tylko że w moich zdarzają się tu i ówdzie koraliki.
OdpowiedzUsuńHa, rozrzucanie jarzębiny też dobra zabawa, zwłaszcza jak potem mama pozbiera:))
Buziaki!:))
W dżemiku? Nawet o takim nie słyszałam.
UsuńTaki dżemik jest wystrzałowy. Smakuje słodko i lekko kwaskowo i po prostu pychotka:)) Wyobraź sobie, że tu u mnie nigdzie nie rośnie jarzębina.
UsuńPrzypomniałaś mi moją zabawę z dzieciństwa. Robiłam korale a później się w nie stroiłam :D
OdpowiedzUsuńMoje dziewczynki też się stroiły... przez chwilę, później je rozwaliły :)
UsuńPamiętam jak na kółku plastycznym robiliśmy takie korale :) Kruszynka pewnie była z siebie bardzo zadowolona :)
OdpowiedzUsuńChodziła w nich później dumna :)
Usuń