Przejdź do głównej zawartości

Active Blog, czyli bloger też człowiek



     Blogowanie nierozerwalnie wiąże się nie tylko z przelewaniem swoich myśli na papier, a właściwie nie na papier tylko, za pomocą klawiatury, na ekran komputera, ale także czytaniem innych blogów. 

      Muszę przyznać, że zanim sama zaczęłam prowadzić bloga nie zaglądałam regularnie do żadnego "komputerowego pamiętnika". Owszem, czasami trafiałam przez Onet na jakąś blogową notatkę, ale zawsze były to jednorazowe wizyty. Dopiero gdy sama dołączyłam do wirtualnej rzeczywistości zaczęłam częściej zaglądać na inne blogi. Z czasem moja lista blogów "do poczytania" stała się coraz dłuższa. Jednak mimo tego, że wirtualny świat nieco mnie wciągnął w swoją otchłań, nadal przedkładam kontakt realny nad ten wirtualny. Dlatego gdy pojawiła się możliwość wzięcia udziału w pierwszej edycji Active Blog, spotkania nie tylko dla blogerów, ale także ich rodzin, bardzo chętnie wysłałam swoje zgłoszenie.

      Byłam wcześniej na dwóch blogerskich spotkaniach, ale to było zupełnie inne. To spotkanie nie było "naukowe", nie było żadnych warsztatów ani prelekcji, była za to pełna integracja i świetna zabawa. A wszystko to za sprawą niezwykle sympatycznych dziewczyn: Pauliny z bloga yakie-fayne.pl i Ani z zyleczki.com.


      Spotkanie zorganizowane przez dziewczyny odbyło się w Nowym Gierałtowie - bardzo cichej i spokojnej miejscowości, z dala od zgiełku miasta. Aby dostać się tam na godzinę 11, czyli na oficjalne rozpoczęcie, musieliśmy wstać skoro świt, o 6 rano, ale warto było. 


       Zaraz po przyjeździe na miejsce okazało się, że wszyscy zachowują się tak jakby znali się od dawna, nie było jakiejś sztucznej atmosfery, oficjalnych przedstawień i tym podobnych formalności. Każdy dostał plakietkę z imieniem oraz nazwą bloga (w końcu jednak znamy się przede wszystkim nie z nazwiska, ale z blogów) i to wystarczyło. 

      Oficjalne rozpoczęcie spotkania także nie było zbyt oficjalne, zamiast sztywnego siedzenia za stołami był piknik! Nasi stali czytelnicy wiedzą jak bardzo lubimy pikniki i kontakt z naturą. Nie przygotowałam się tylko na to, że słońce będzie aż tak mocno świeciło i spaliłam się bardziej niż na dwutygodniowym urlopie :)


      Siedzieliśmy sobie na kocykach, plotkowaliśmy i poznawaliśmy się bliżej. W międzyczasie dzieci także się integrowały grając w piłkę na pobliskich boiskach.


     Po pikniku poszliśmy się odświeżyć i zjeść obiad. Posiłki i nocleg mieliśmy zarezerwowane w Pensjonacie "Pokoje w Górach u Wanata". Obiekt położony jest na bardzo dużej działce dzięki czemu nie ma w pobliżu sąsiadów, co zapewnia ciszę i pełen relaks, a także umożliwia swobodne wieczorne biesiadowanie (o tym więcej za chwilę). Pokoje są bardzo przestronne, my dla naszej czwórki dostaliśmy pokój w którym było aż 8 łóżek, a mimo tego nadal było w nim bardzo dużo miejsca. Każdy pokój ma łazienkę, niestety nie ma w nich ręczników, na co nie byliśmy przygotowani. Na szczęście właściciele okazali się bardzo miłymi ludźmi i poratowali nas w tej trudnej sytuacji. 

      Wbrew temu co możemy przeczytać na oficjalnej stronie pensjonatu, pokoje wcale nie są luksusowe, nie ma w nich nawet telewizora, ale jest czysto, a to jest dla mnie najważniejsze. Dla takich wielbicieli namiotów jak my dach nad głową już można uznać za luksus. Niewątpliwym atutem obiektu jest własny wyciąg narciarski. Pensjonat świetnie nadaje się organizację wypoczynku dla grup zorganizowanych: kolonii, zielonych szkół oraz zimowisk.

      Po smacznym, domowym obiedzie poszliśmy na chwilę posiedzieć nad rzeczką, a później udaliśmy się na Festyn Jagodowy. Na festynie można było kupić naleśniki z jagodami, ciasto z jagodami, pierogi z jagodami, gofry z jagodami a także serniczki z jagodami.



      Były także zabawy i konkursy dla dzieci, stoiska z rękodziełem i z miodem, ale było także coś co mnie osobiście bardzo zdziwiło. To był pierwszy wiejski festyn na jakim byłam na którym nie było piwa. W naszych okolicach to by było nie do pomyślenia :) 


     Wieczorem nastąpiła kulminacja międzyblogowej i międzyrodzinnej integracji - ognisko. Co prawda po sycącej kolacji prawie nikt już nie miał ochoty na jedzenie kiełbasek, ale miejsce na pyszne, pieczone ziemniaczki z ogniska znalazł prawie każdy. W trakcie ogniska wypłynęła na światło dzienne, a właściwie na wieczorny półmrok, jedna bardzo ważna prawda o blogerach - bloger też człowiek i pije piwo! Serio. Nawet blogerzy paretingowi!



     Podsumowując - było bardzo fajnie! Mało tego, podobało się nie tylko mnie i dziewczynom, ale także mojemu mężowi, a to duży komplement, bo on raczej nie lubi imprez w towarzystwie, którego wcześniej nie znał.

     Spotkanie uświadomiło mi, zresztą po raz kolejny, że taki ze mnie bloger jak z koziej...  

     Po pierwsze nie mam nawyku robienia zdjęć, muszę się bardzo pilnować żeby nie zapomnieć pstryknąć kilku fotek na bloga, a i tak gdyby nie Patrycja nie bardzo miałabym co wrzucić do relacji :)

     Po drugie nie mam nawyku udostępniania tego co się aktualnie u nas dzieje na facebooku i instagramie, nawet nie zorientowałam się, że w okolicy nie ma zasięgu, a co za tym idzie nie ma internetu. Mało tego, ja nawet nie mam telefonu, który może się połączyć z internetem.  Cóż muszę to chyba zmienić.

      Spotkanie pewnie by się nie odbyło gdyby nie partnerzy i sponsorzy. Dzięki nim nie tylko fajnie się bawiłyśmy i wróciłyśmy do domu z upominkami, ale także zebrałyśmy prawie 1000 zł na protezę dla Sandry.

       



Komentarze

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. Super!
    Na jakiej stronie można zgłosić swój udział w blogerskim spotkaniu?

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najlepiej szukać na facebooku, ja zawsze tam znajduję informacje o planowanych spotkaniach.

      Usuń
  3. Załuje ze nie moge byc na takich wspanialych imprezach :(
    http://gabrysiowetestowaniee.blogspot.com/2016/09/uwielbiam-szperac-w-internecie.html

    OdpowiedzUsuń
  4. Marzy mi się takie tradycyjne ognisko w gronie dobrych znajomych :-) ostatnio byłam na takim ognisku jak miałam naście lat ;) piękne czasy to były :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też uwielbiam ogniska, szkoda że tak rzadko jest okazja i miejsce aby je zapalić.

      Usuń
  5. Masz rację, od razu było swojsko i nikt sie sztywno nie musiał przedstawiać :) I mój mąż tak jak Twój nie lubi imprez, na których nikogo nie znał, a tu bawił się świetnie!!!!
    Bardzo się cieszę, że w końcu poznalam cie na żywo :) Buziaki!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też się bardzo cieszę, jednak co kontakt na żywo to kontakt na żywo :)

      Usuń
  6. Normalnie na luzie i aktywnie - super!

    OdpowiedzUsuń
  7. Odpowiedzi
    1. Od teraz będę się już chyba zgłaszała tylko na tego typu spotkania.

      Usuń
  8. Wspaniała otmosfera, spotkanie inne niż wszystkie o których do tej pory czytałam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Faktycznie było zupełnie inne od tych przeważnie organizowanych. Było bardzo fajne!

      Usuń
  9. Widziałam już relacje z tego spotkania. Było rewelacyjne z tego co widzę :)

    OdpowiedzUsuń
  10. tak jest pięknie... sama chętnie bym pojechała w te rejony by połazić:)

    OdpowiedzUsuń
  11. Świetne spotkanie i bardzo fajnie, że był piknik i ten wiejski festyn:) Super, że się dobrze bawiliście:)
    Buziaki!:))

    OdpowiedzUsuń
  12. Rodzinnie, swojsko, bez pośpiechu, a do tego w otoczeniu gór. Po prostu idealnie.

    OdpowiedzUsuń
  13. bardzo zazdroszczę zawsze takich spotkań :) dobrze, ze wrociłas po przerwie :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Kubuś Puchatek i Przyjaciele. Wielka Księga Opowieści.

      "Już pora wstać wyruszyć z domu, przyjaciela spotkać znów. Miły, okrągły, puchaty, bo to jest mój Kubuś, Puchatek Kubuś..." Kto z nas nie zna Misia o Bardzo Małym Rozumku , o którym jest przytoczona powyższa piosenka?

Dziecko na warsztat - Doświadczenia

     Listopad upłynął nam pod znakiem doświadczeń. Obserwowaliśmy reakcje chemiczne, uczyliśmy rodzynki skakać, zmiękczaliśmy jajko, bawiliśmy się kolorami i ogniem... a wszystko to w ramach kolejnej odsłowny Dziecka na warsztat.

Słodki smak dzieciństwa - szyszki

     Jedliście w dzieciństwie słodziutkie szyszki zrobione z dmuchanego ryżu i krówek ? Ja jadłam i doskonale pamiętam nie tylko ich smak, ale także przepis znajdujący się w książce o domowym przedszkolu. (Mam duży problem ze zlokalizowaniem tej książki, ale jak mi się uda to dołączę w tym miejscu jej zdjęcie).

Postanowienia noworoczne

       Rzucę palenie.      Schudnę.      Znajdę lepszą pracę.      Zacznę oszczędzać.      Będę się zdrowo odżywiać.      Wyjadę w podróż marzeń.      Będę lepszym człowiekiem.      Będę mieć zawsze posprzątany dom.      Więcej czasu poświęcę bliskim.      Zapiszę się na siłownię.

Piasek kinetyczny

      Moje dziewczynki, jak chyba większość dzieci, bardzo lubią bawić się piaskiem . Robić babki, budować zamki , a najbardziej to chyba po prostu przesypywać go z naczynia do naczynia. W zimie, nawet takiej ciepłej jak tegoroczna (pomijając oczywiście te kilka dni mrozu, to u nas temperatura cały czas jest dodatnia) nie chodzimy jednak do piaskownicy. Ale nie trzeba przecież wcale wychodzić na zewnątrz żeby móc pobawić się piaskiem.

Dziecko na warsztat - Matematyka

      Matematyka - królowa nauk . Nie mogło jej więc zabraknąć także w Dziecku na warsztat.  

Ciastolina bez gotowania

       Bardzo lubimy bawić się różnego rodzaju masami plastycznymi . Masa plastyczna to nie tylko świetna zabawa, ale także bardzo dobre ćwiczenie wpływające na rozwój mowy, z czym nadal walczymy. 

Dziecko na warsztat - Filc

         Dziecko na warsztat, grudzień, święta i filc - jako to wszystko połączyć w jedną spójną całość? Przygotować z filcu świąteczną grę DIY ! 

Zakaz wstępu z dziećmi!

       W sieci kolejny raz rozgorzała dyskusja na temat wprowadzenia zakazu wstępu dzieci do restauracji w Rzymie. Wiele osób nazywa to jawną dyskryminacją rodzin z dziećmi, a ja jako matka dwójki dzieci, uważam, że jest to świetny pomysł.

Mali podróżnicy - Chiny

      Narzekałam ostatnio, że nie mam na nic czasu, ale jak Zara Traveller   ogłosiła projekt podróżniczy to jakoś nie mogłam mu się oprzeć i się przyłączyłam. A co tam, przecież nie muszę sypiać. Projekt jest dość intensywny, bo nowe posty powinny się pojawiać raz w tygodniu. Nie wiem czy dam radę pracować w takim tempie, ale przynajmniej spróbuję, choć kilka zdań może uda mi się sklecić na każdy z tematów.

Facebook